19.07

Dzisiaj wieczorem po pracy poszliśmy na spacer na plaże i odkryliśmy, że dzisiaj jest Fiesta del Mar. Castelldefels hucznie obchodzi zwycięstwo nad piratami, którzy kiedyś odważyli się napaść na miasto (ja zrozumiałam tylko tyle, że piraci mówili po kastylijsku…)

Ajuntamiento fundowało wszystkim sardynki (sardyny- miały po 20 cm!) z grilla, na które się załapaliśmy i nawet zgarnęliśmy do kolejki naszych sąsiadów z dołu i siostrę Luchi, która przyjechała właśnie z Peru. Zamiast o planowanej 8:30 wróciliśmy koło 12.

wpid-img-20140720-wa0004.jpg wpid-img-20140720-wa0003.jpg

ps: po zjedzeniu trzech wielkich sardynek wróciłam do domu i zachciało mi się na kolację kanapek z nutellą. Nawet nie zrobiło mi się nie dobrze. 

18.07

Rafał się błąka po Barcelonie i naprawia sobie zęby. Ja nudzę się w kościele, choć dzisiaj zrobiłam jedną kawę, więc nie tak źle. Dzięki martwemu sezonowi mogę spokojnie poprawia pracę. 

17.07

Dzisiejszy dzień był szalenie interesujący. Znajoma Dannego- Laura poprosiła mnie, żebym pojechała z nią do szpitala, w którym pracuje, bo leży tam chłopak, Polak, który miał wypadek, który spowodował obrzęk mózgu. Miała nadzieję, że może jak do niego pomówię trochę po polsku to go postymuluje.

Ściągnęłam Mikołajka na Kindla, bo to książka dobra dla wszystkich i pojechałam.

Rzeczywiście, wydaje się, że Jarek cieszył się słysząc polski. Śmiał się w zabawnych momentach, więc można domniemywać, że rozumie. Postaram się tam podjeżdżać co jakieś dwa tygodnie, może mu będzie miło. To w ogóle smutna historia, chłopak skończył Sorbonę i przyjechał do Barcelony na wymianę albo na kurs hiszpańskiego. Po jakiejś imprezie wracał pijany do domu, przewrócił się, uderzył głową o chodnik i teraz tak leży w szpitalu od trzech lat. Całkiem sam, z dala od rodziny. 

Korzystając z wizyty w Barcelonie, umówiłam się z koleżankami- Irene z Włoch i portugalką Raquel.

wpid-img_20140717_201824.jpg

Wróciła dzisiaj też Luchi z rodziną z Niemiec, więc Rafał miał ją odebrać. Jednak było by na pewno łatwiej, gdyby napisała nam, o której wraca, a nie dzwoniła do mnie (kiedy byłam w BCN) radośnie, że jest już na lotnisku i czeka. Biedny Rafał nie tylko zniósł to dzielnie, ale nawet skarmił ich ravioli, żeby mogli odpocząć. Mam wrażenie, że codziennie kogoś karmimy ostatnio. Nawet wczoraj przypadła moja kolej robienia chłopakom obiadu do Obra Social.

16.07

cały dzień się wściekałam na wszystko, a to Internet nie działał, a to AXA nie dopowiadała na maile, cały dzień miałam puls pod sufit- aż w efekcie dorobiłam się pryszczy- mam za swoje.

Rafał z Obra social przyniósł mnóstwo dorsza i baraniny. Mdli mnie na samą myśl, że trzeba to wszytstko przerobić na jedzenie- zwłaszcza, że nie mamy zamrażalki. Jedyne pocieszenie jest takie, że mamy czym przynajmniej skarmić sąsiadów- do środy ich córeczka jest w szpitalu na obserwacji, więc oni tam siedzą od rana do 1-2 w nocy. Dlatego staramy się ich odciążyć, żeby nie musieli się martwić jedzeniem, praniem itp.  

15.07

Poprawki i wpisywanie wszędzie dat. Korzystanie z wolności ciąg dalszy- zaprosiliśmy na kolację Jose Luiza z całą rodziną. Zrobiłam dwie duże zapiekanki (ziemniaczana z cukinią) i obie zeszły. Przy okazji mam zrobiony obiad na jutro. Było super, na koniec obcięłam Jose włosy, bo mu się podobała fryzura Rafała. Ja obcięłam mu całość, MA skróciła z tyłu a Rafał obciął baczki. Niestety Jose, czego Rafał nie zrozumiał, chciał je tylko przyciąć… nosił je od 15 lat, do dzisiaj. RIP baczki JL. Jednak zdaniem naszego fryzjerskiego kolegium wygląda dużo lepiej.

wpid-img-20140716-wa0001.jpg wpid-img-20140716-wa0000.jpg

zapomniałam napisać, że od tygodnia mamy psa. Co prawda tylko tymczasowo, bo na tydzień, w czasie nieobecności Luchi i Martina. Nasze wspólne wieczorne spacery są ulubioną częścią dnia całej trójki (noce są bardzo ciepłe i jest bardzo przyjemnie)

wpid-img_20140715_234301.jpg wpid-img_20140715_231940.jpg

14.07

Urpi urodziła się dzisiaj o 12:30 ważąc 3,40 kg.

Nie mając w domu współlokatorów czujemy się jak na wakacjach, zmywania w zlewie nie przybywa w magiczny sposób, to co jest posprzątane, posprzątanym zostaje. Możemy cały dzień chodzić w samych gaciach i spać przy otwartych drzwiach – takie ot drobne przyjemności. Tata przysłał mi artykuł a parę chwil później odezwał i jego wydawca, wszystko się pięknie złożyło.

wpid-img_20140714_190625.jpg

13.07

 Długa niedziela pełna wrażeń.

Zaczęło się niewinnie, od oszukania mnie przez chłopaków- mieliśmy wstać wcześniej, żeby pojechać na 10 do kościoła, ale w efekcie wstałam tylko ja. Dzięki temu zanim oni się zebrali miałam już zrobione pranie i śniadanie na stole (miały być naleśniki, ale wyszły mi racuchy bardziej, tak czy siak z dżemem były pycha).

Po kościele i po obiedzie poszliśmy na leniuchowanie na plaży. Woda jest gorąca, ma 22 stopnie. A wieczorem skoczyliśmy do Jose Luisa na finał mundialu, wróciliśmy, zdążyliśmy wyjść z psem i okazało się, że jedziemy zawieść Sonię na porodówkę. Trzeba przyznać, że jej córka zachowała się bardzo przyzwoicie, że nie wymyśliła pojawić się w czasie meczu. Wróciliśmy o 2:30 i padliśmy

12.07

Sobota z engrescat’em- jedno z dzieci miało urodziny i miało imprezę niespodziankę w kościele a ja miałam pomagać przy zabawach. Dostały mi się 2-4 latki, chciałam płakać, ale na szczęście szybko minęło i mogłam się spokojnie ukryć się w mojej bezpiecznej kawiarence. 

wpid-img_20140712_193306.jpg wpid-img_20140712_192006.jpg

11.07

Pyszny obiad!! Luchi zostawiła nam paczkę porów, więc mając już doświadczenie upiekliśmy je w piekarniku.

wpid-img_20140711_152525.jpg wpid-img_20140711_152736.jpg

Najbardziej wkurzające wydarzenie dzisiaj to wizyta u lekarza. Specjalnie dzwoniłam do centrum medycznego i ubezpieczalni, żeby się dowiedzieć czy wszystko ok i oczywiście wszyscy mówili, że tak, super, nic nie muszę płacić, bo oni już się z AXĄ sami rozliczą. Ale niestety tak nie jest. Nie dość, że musiałam przełożyć wizytę na następny tydzień, to jeszcze będę musiała wyskoczyć ze 150 euro i czekać aż AXA łaskawie mi odda

10.07

Zebrała nam się grupa na obóz u Mariusza i mieliśmy dzisiaj spotkanie z osobami które jadą i ich rodzicami. Zapowiada się super czas.

wpid-img_20140710_150759.jpg  wpid-img_20140710_150805.jpg

wpid-img_20140710_151703.jpg

To nie pizza, to coś dużo lepszego! Cukinia i pomidory na cieście francuskim + mini burgerki.